wtorek, 5 października 2021

Rozdział 5

 Isaac

Wieczorem leżąc na łóżku nie mogłem zapomnieć o scenie, która odegrała się dosłownie kilka godzin temu i o Jej spojrzeniu. Miała w sobie coś mrocznego, pociągającego i cholernie wkurzającego. Z jednej strony chciałem wbić jej kołek w serce ale z drugiej... Co ja takiego chrzanię, przecież ona mnie upokorzyła i zaatakowała, a ja myślę tylko o tym jak się do niej zbliżyć. Zdecydowanie muszę ją zabić zanim popsuje to co budowałem od lat.

Z moich przemyśleń wyrwał mnie cichy melodyjny głos. 

- Wszystko ok? - w drzwiach stała dobrze znana mi blondyneczka. Widziałem w jej oczach, że się martwi i nie wie zbytnio co powiedzieć więc delikatnie się do niej uśmiechnąłem i kiwnąłem głową w ramach potwierdzenia. Zbliżała się pełnia więc nie chciałem dokładać jej zmartwień. 

- Czemu to zrobiłeś? Isaac znam cię bardzo dobrze i wiesz o tym, że widzę jak na nią patrzysz. Uważaj na siebie bracie bo nie jesteś jedyną osobą, która zainteresowała się Ashley. - słysząc te słowa zmroziło mnie. Nie mam pojęcia jednak dlaczego, przecież moim zadaniem jest wyrwać jej serce, a nie przejmować się, że jakiś gnojek się do niej ślini. 

- Mam w dupie to czy ktoś ma ochotę się z nią zabawiać czy nie. Jedyne co mnie teraz interesuje to jak ją zabić. - Powiedziałem odrobinę przekonując do tych słów sam siebie. Car spojrzała na mnie z pewnego rodzaju litością w oczach i powiedziała - Skoro tak uważasz dobrze, ale tym facetem jest Zayn...



Ashley

Dużo wrażeń jak na początek mojej drogi tutaj. Wiedziałam, że życie wampira nie będzie łatwe ale czemu w swoim życiu ciągle trafiam na jakieś dziwne istoty. Jak tak dalej pójdzie okaże się, że nauczycielami będą wróżki, a kucharzami cyklopi. Żarty żartami ale łatwo nie będzie mieszkać w jednym pokoju z wilkołakiem tym bardziej, że chyba się nie zaprzyjaźnimy. 
Moje rozmyślenia zostały przerwane przez nagłe otwarcie drzwi, w których stał nikt inny jak Louis. Spodziewałabym się tutaj każdego ale nie jego. Znamy się już prawie 3 lata,  gdy moi rodzice odeszli bardzo mi pomógł i byliśmy prawie nierozłączni dopóki nie wyjechał. Wiadomo nowi koledzy i wiek dojrzewania sprawił, że nasze kontakty się urwały ale bardzo za nim tęskniłam.

- Boże Ashley nic Ci nie jest? - Spytał przerażony i mocno mnie przytulił. Byłam w szoku skąd wie o tym co się dzisiaj stało. Spojrzałam na  niego wymownie i powiedziałam.

- Miło Cię widzieć, spokojnie nic mi nie jest ale tak właściwie co tutaj robisz i skąd wiesz, że coś się dzisiaj wydarzyło?

- Coś Ci powiem tylko proszę wysłuchaj mnie do końca, dobrze? - kiwnęłam głową, a on kontynuował - Po pierwsze przepraszam, że tyle czasu się nie odzywałem ale po przyjeździe tutaj sporo się zmieniło.. ja się zmieniłem. Wszystko tutaj było nowe i czułem się mega zagubiony nie dawałęm sobie rady z zajęciami i wtedy poznałem Zayna. On tak naprawdę jako jedyny był po mojej stronie i zaproponował mi świetne rozwiązanie, żeby zyskać tutaj szacunek, przyjaciół i dziewczyny -po tych słowach delikatnie się zaczerwienił ale kontynuował dalej. - Wiem co się dzisiaj stało bo należę to grupy Zayna i zrobiłaś mega wrażenie na chłopakach i na nim samym. Odbiegam od tematu ale muszę powiedzieć Ci coś ważnego po czym pewnie mnie znienawidzisz. Myślałem na początku, że Zayn robi sobie żarty ale pokazał mi prawdziwego siebie i zaproponował, że mogę być taki jak on. Ja...


czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 4

Isaac
Jestem w stanie wiele znieść ale nie dam sobą poniewierać. Nie pozwolę żeby jakiś krwiopijca mi groził. Prawda jest taka, że ona nie ma ze mną żadnych szans. Jest tylko słabym młodym wampirkiem. Nie wytrzymałem więc i rzuciłem się jej do gardła ktoś musiał to zakończyć. Dziewczyna widocznie się tego spodziewała bo zrobiła szybki unik po czym z prędkością światła przygwoździła mnie do ściany.


- Uspokój się kundlu bo zrobisz sobie kuku -powiedziała lekko się uśmiechając. Miałem ochotę rozerwać ją na strzępy. Mocno się odepchnąłem i zacząłem dusić moją przeciwniczkę. Zdałem sobie sprawę, że opada z sił. Musiała długo nie jeść albo pić nie wiem już sam. Zrobiło mi się jej żal bo jak to mówią nie kopie się leżącego. Postanowiłem ją puścić, a ten incydent potraktować jako ostrzeżenie dla niej.
-Lepiej się wynieś bo następnym razem skończy się to dla ciebie gorzej -powiedziałem i wyszedłem zostawiając zmartwioną Car i wściekłego Zayna.

Ashley
No tak przez swój niewyparzony język mogłam zginąć. Dawno nie jadłam więc byłam słabsza, a w dodatku on był silniejszy bo zbliża się pełnia, która dodaje im poweru. Swoją drogą można powiedzieć, że Isaac sprzeciwił się Alfie no no no może być z tego ciekawe przedstawienie. Podniosłam wzrok na Car, która zdaje się nie wiedziała czy ma iść za bratem czy zostać z przywódcą. Po chwili ten jednak dał jej znak żeby poszła. Zamykając drzwi powiedziała ciche wybacz mu. O tak zdecydowanie mulat tu rządzi i raczej nie jest zachwycony postawą swojego poddanego. Podobno to wampiry mają być piękne aby wabić ofiary ale wilkołaki to też niezłe ciacha. Matko o czym ja myślę. Hmm... a może by tak wykorzystać jednego z nich?
- Zayn mógłbyś pomóc mi wstać? -spytałam delikatnie się uśmiechając. Po chwili siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy o tym co się niedawno stało.
- Przepraszam cie za Isaaca. Nie tak powinno się witać nowych -bardzo miłe było to co mówił ale jedyne o czym myślałam to o krwi pulsującej w jego żyłach i naprawdę miałam na nią ochotę.


poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 3

Ashley
W drzwiach stał Isaac. Zajebiście! Wciągu sekundy zmienił się tak samo jak Car.
-Super! Dwa wilkołaki to podwójna zabawa. -powiedziałam.
-Wampir -warknął i stanął obok siostry. Przez dłuższy czas staliśmy wymieniając się morderczymi spojrzeniami. Po chwili niespodziewanie do pokoju wtargnął Zayn. Widząc zaistniałą sytuację szybko stanął między mną i rodzeństwem w celu rozdzielenia nas. Spoglądał raz na mnie raz na znajomych.
-Uspokójcie się! Natychmiast! -krzyczał. Pff... on mi nie będzie mówił co mam robić. Żadne z nas nawet nie drgnęło.Po chwili jednak oczy Zayn'a zmieniły kolor na czerwony. Co u diabła?
-Koniec! -wrzasnął, a Car i Isaac momentalnie wyprostowali się i cofnęli. Spojrzałam na nich pytająco po czym poszłam w ich ślady i schowałam kły. To wszystko było mega dziwne.
-Dobra to teraz na spokojnie. -powiedział mulat już łagodniejszym tonem.  -Więc jesteś wampirem tak? -spytał. Bravo! Spostrzegawczy jesteś -pomyślałam. Wolałam jednak nie zaczynać znów kłótni tym bardziej, że atmosfera była strasznie napięta.
-Taa -odpowiedziałam szybko. -Dlaczego cię posłuchali? -zwróciłam się do Zayn'a wskazując na stojącą obok nas rodzinkę.
-Jestem alfą, więc Isaac i Caroline muszą mnie słuchać. Są betami. -odpowiedział z przyjaznym uśmiechem.


 Zaczynałam go lubi. Hmm...czyli rodzeństwo nie jest najsilniejsze, fajnie.
-Jestem Zayn -powiedział i podszedł podając mi dłoń na powitanie. Nie rozumiałam czemu jest dla mnie taki miły. Przecież wampiry i wilkołaki to odwieczni wrogowie. Może to jakaś taktyka żeby mnie stąd wykurzyć? Zobaczymy.
-Ashley -odpowiedziałam i podałam dłoń mulatowi, którą delikatnie uścisnął jakby bał się zrobić mi krzywdę. Kurcze jestem wampirem więc też trochę siły posiadam. Chciałam mu pokazać, że nie jestem słabeuszem więc mocniej uścisnęłam jego dłoń chyba aż za mocno bo lekko się skrzywił.
-Mmm silna jesteś -powiedział wyrywając rękę i pocierając ją.
-No trochę  -powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Naszą luźną pogawędkę przerwał Isaac, któremu widać nie podobał się nasz ton i charakter rozmowy. Szczerze? Najmniej mnie obchodziło co on myśli dlatego posłałam mu mordercze spojrzenie po czym wróciłam do rozmowy z Zaynem. Naprawdę wydawał się w porządku choć to  mogły być tylko pozory. Dlaczego zawsze musi się coś zknocić ?
-Fajnie, że wam się miło rozmawia ale Zayn ona jest wampirem! Musimy ją zabić! -krzyknął Isaac.
-Zamknij się ty kundlu bo rozszarpie ci gardło i powieszę sobie twoją głowę nad łóżkiem -powiedziałam a wtedy Isaac nie wytrzymał i rzucił się w moją stronę...

___________________________________________________
Witam przepraszam za długą nieobecność ale matura :/ Sami rozumiecie:) Postaram się teraz dodawać rozdziały krótsze a częściej :) Komentujcie ploooose i zadawajcie pytanka :)



sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 2


Oczami Ashley
-A już myślałam, że jesteś…a nie ważne. –powiedziała uśmiechnięta blondynka. –Słuchaj jest jeszcze wcześnie może zrobimy sobie babski wieczór żeby się lepiej poznać? –ciągnęła. Była strasznie podekscytowana, więc postanowiłam się zgodzić.
-Dobrze. Tylko się przebiorę w coś wygodniejszego. –odpowiedziałam.
-Ok, to ja skoczę po jakieś żarcie. Co lubisz? –spytała stojąc już w drzwiach. O cholera! –krzyknęłam do siebie w myślach. Przecież nie powiem jej jak wygląda moja ,,dieta”.
-Wiesz nie jestem głodna. Chyba, że masz coś mocniejszego? –spytałam z uśmiechem. No i co z tego, że nie jesteśmy pełnoletnie, choć właściwie ja już jestem od JAKIEGOŚ czasu,  i , że jesteśmy w takim, a nie innym miejscu ale alkohol to jedyna rzecz, która łagodziła mój głód. Muszę się przyznać, że byłam bardzo głodna.
-Rozumiem. –powiedziała z uśmiechem i puściła mi oczko. Przed opuszczeniem pokoju zabrała klucze i zniknęła. Postanowiłam jeszcze się rozpakować . Zaczęłam wykonywać zamierzoną  czynność, nie zajęło mi to dużo czasu bo można powiedzieć, że użyłam pewnych ,,talentów” aby poszło mi szybciej. Po skończonej czynności poszłam do łazienki, która swoją drogą była całkiem ładna. Zrzuciłam z siebie obecny strój  i wskoczyłam pod prysznic. Lubię kiedy woda swobodnie spływała po moim ciele. Mój spokój przerwał dźwięk zamykanych drzwi, myślałam, że to Car. Nie chciałam żeby musiała długo czekać więc szybko wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem, który sięgał do połowy moich ud. Jak zwykle ja gapa o czymś muszę zapomnieć. Tym razem było tak samo, musiałam  się przecież w coś ubrać, wyszłam z łazienki i kierowałam się w stronę mebla. Niestety po przekroczeniu progu nie ujrzałam Car, tylko Jego. Tego samego chłopaka, który naprawił mój samochód. Z moich ust wydobył się cichy pisk, chłopak spojrzał w moją stronę, zilustrował mnie od góry do dołu nie omijając chyba żadnej części mojego ciała.
-Co ty tu do cholery robisz! –krzyknęłam zdenerwowana. Isaac, bo jak sobie przypominam tak miał na imię, uśmiechnął się, podszedł i stanął na przeciw mnie. Z obojętnym wyrazem twarzy wyminęłam go i ruszyłam w stronę szafy. W ułamku sekundy zostałam przyciśnięta do jej drzwi ciałem chłopaka. Był tak blisko, że nasze klatki  się stykały. Po moim ciele przeszło miliony ciarek, chłopak jednak nie skończył.
-Wkrótce będziesz moja. –wyszeptał mi do ucha i delikatnie pocałował mnie w szyję. Nie wiem dlaczego ale nie mogłam się poruszyć. Prawdę mówiąc chłopak mocna na mnie naciskał, zbyt mocno  jak na człowieka. W tym momencie weszła uśmiechnięta Car ale widząc całą sytuację mina jej zrzedła.
-Isaac! Cholera co ty znowu odwalasz! –krzyknęła. Chłopak jak gdyby nigdy nic odwrócił się i podszedł do blondynki. Mogłam wreszcie odetchnąć z ulgą gdy chłopak się oddalił.
-Spokojnie, tylko witam nową koleżankę. –powiedział  i pocałował dziewczynę w policzek po czym ruszył w stronę drzwi. Nagle zatrzymał się w nich,  spojrzał na mnie i prawie bezgłośnie powiedział.
-Pamiętaj co ci powiedziałem. –i drzwi się zamknęły. W tej samej chwili podeszła do mnie Car.
-Mam nadzieję, że nic ci nie zrobił. –powiedziała lekko zdenerwowana.
-Spokojnie nic się nie stało. Teraz może lepiej pójdę się ubrać no i zaczynamy. –powiedziałam z uśmiechem i ruszyłam zabierając po drodze ubrania. 

*

-No dobra teraz moja kolej. Dlaczego wywalili cię z poprzedniej szkoły?  -spytała blondi. Skąd ona w ogóle wie, że mnie wywalili? Nie ważne, mamy ze sobą mieszkać przez kolejne dwa lata więc muszę mówić prawdę.
-Yhh… pewnego razu pokłóciłam się z nauczycielem tak bardzo, że straciłam nad sobą kontrolę i z całej siły uderzyłam go w twarz. –powiedziałam, myślałam że oczy wyjdą jej z orbit. –Teraz ja. Skąd znasz Isaac’a? –ciągnęłam.
-Isaac to mój brat. Chyba wpadłaś mu w oko. –poruszyła zabawnie brwiami ale niech sobie mówi co chce. Postanowiłyśmy otworzyć nasz wieczorny ,,napój”. Po około godzinie byłyśmy nieźle wstawione. Pytałyśmy się o najgłupsze rzeczy typu: Oglądałaś kiedyś Gumisie?
Było całkiem nieźle śmiałyśmy się, śpiewałyśmy. Niestety skończył nam się ,,rozweselacz”. Postanowiłam tym razem ja iść i czegoś poszukać. Korytarz był pełen ludzi. Błądziłam w poszukiwaniu jakiegoś hmm… w sumie to nie wiem czego szukałam. W pewnym momencie poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach, odruchowo się odwróciłam i ujrzałam Isaac’a. Czy on może dać mi w końcu święty spokój?
-Możesz się w końcu odwalić? –spytałam wściekła. BUM! I powtórka z rozrywki, znowu byłam przyparta do ściany, a chłopak napierał całym swoim ciałem na moje. Miałam tego dość i mocno go odepchnęła. Chyba trochę zbyt mocno bo chłopak stracił równowagę i się przewrócił. Nagle wszyscy zaczęli się nam przyglądać ze strachem w oczach. Ja się nie bałam bo co on mi tak właściwie może zrobić? Nic. Moje przemyślenie przerwała Car biegnąca w naszą stronę. Spojrzałam na chłopaka, który ciężko oddychał i powoli zaczął się podnosić. Głowę miał cały czas spuszczoną w dół. Dopiero gdy Car podbiegła bliżej i złapała go za ramię ten spojrzał na nią potem na mnie.


W tym momencie zamarłam, jego oczy miały kolor miodowy…one tak jakby świeciły.
-Uspokój się, tutaj są ludzie. –powiedziała spokojnie blondynka . Chłopak powoli zamknął oczy i starał się uspokoić oddech. Udało mu się. Po chwili wstał i podszedł, teraz to myślałam, że dostanę zawału.
-Już jesteś martwa. –wycedził przez zęby i odszedł. To to ja już wiem od jakiegoś czasu. –pomyślałam. Car szybko pociągnęła mnie w stronę naszego pokoju. Po przekroczeniu progu zaczęła prawić mi kazanie.
-Zwariowałaś?! To jest mój brat ale nawet ja się go boję on jest…impulsywny. Należy do Wolfs. To jest coś w stylu gangu, nikt im nie podskakuje, a ty właśnie upokorzyłaś go na oczach innych.  Dobra pomyślimy o tym jutro, dzisiaj mamy przecież babski wieczór. –powiedziała z lekkim uśmiechem. Miała rację, dzisiaj się bawimy. Blondynka wyciągnęła dwa piwa. Ja otworzyłam swoje w ułamku sekundy, miałam już wprawę, natomiast Car zajmowało to trochę więcej czasu. W pewnym momencie kapsel sam odskoczył raniąc Dziewczynę w rękę. O cholera krew! Nie myśl o tym, nie myśl. –powtarzałam sobie. Niestety głód wygrał. Czułam, że za chwilę się nie powstrzymam. Dziewczyna spojrzała na mnie i pisnęła. Nawet nie wiem jak to się stało ale teraz stałyśmy na ziemi naprzeciwko się z wrogim wyrazem twarzy. Jej oczy były teraz takie same jak Isaac’a, zobaczyłam pazury? Tak to były pazury. Widać nie jestem tutaj jedyną ponad naturalną istotą.  Nigdy nie widziałam przemienionego wilkołaka, ich zmiana była całkowicie inna od mojej. U mnie zmieniały się tylko oczy i rosły kły, a u nich? Kurczę osobiście na miejscu ludzi po wyglądzie bardziej bałabym się wilkołaków niż wampirów. No ale tak szczerze, gdybym teraz miała z nią walczyć to jasne, że mam większe szanse. Jestem od niej szybsza, silniejsza no i ja już jestem martwa.
-A myślałam, że zostaniemy przyjaciółkami. –powiedziałam gdy nagle w drzwiach ujrzałam…


...........................................................................................................
Ufff... Drugi rozdział:) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Chciałabym podziękować za miłe komentarze i obserwatorów. DZIĘKUJĘ :) Oby tak dalej.
Co do opowiadania to trochę akcja się rozkręciła. Pewnie wiele osób jest zawiedzionych, że chwilowo żaden z członków 1D się nie pojawił ale obiecuję, że to tylko chwilowo.
Dobra nie przedłużam. Do następnego Miśki :)

1komentarz= wielki banan na mojej twarzy :)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 1


Ashley
No i super teraz muszę wracać na piechotę. Głupi samochód. –powiedziałam sama do siebie. Jak miałam się nie złościć skoro mój wóz zepsuł się na jakimś pustkowiu, na którym na dodatek nie ma zasięgu. Zostało mi tylko iść pieszo. Wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki, chwyciłam torebkę, do której schowałam wszystkie dokumenty i wyszłam zamykając auto.
Szłam już z dobrą godzinę podczas, której nie przejechało po tej drodze nawet jedno auto. Poruszałam się myśląc o tym, że gdy dotrę do internatu będę musiała przysłać kogoś po mój wóz. Nie lubiłam prosić nikogo o pomoc, wolałam być niezależna. W pewnym momencie poczułam wibracje w kieszeni. Czyżbym odzyskała zasięg? –ucieszyłam się. Okazało się jednak, że padła mi bateria.
-No super. Jeszcze tego mi brakowało. –powiedziałam do siebie. Robiło się ciemno, a ja szłam pustą ulicą koło jakiegoś lasu, więc nawet ja miałam prawo się bać. Choć wydawałoby się, że noc jest dla mnie najlepszą porą. Mit. Nagle usłyszałam trzask łamanych gałęzi. Instynktownie odwróciłam się w stronę, z której usłyszałam odgłos. Ujrzałam ciemną postać idącą w moim kierunku. Nie chciałam się spotkać z ową osobą więc przyśpieszyłam kroku. Gdy po chwili obejrzałam się aby zobaczyć czy dany osobnik wciąż idzie w moim kierunku ujrzałam stojącego jakieś pół metra ode mnie chłopaka. Był to wysoki brunet, dobrze zbudowany o ciemnej karnacji. Zauważyłam, że ma na ramionach liczne tatuaże, najbardziej rzucił mi się w oczy wytatuowany wilk na lewym nadgarstku.
-Co taka piękna dziewczyna robi sama na takim pustkowiu. Tutaj jest bardzo niebezpiecznie. –powiedział z uśmiechem. Było w nim coś co mnie przerażało.
-Zepsuł mi się samochód. –odpowiedziałam krótko i odwróciłam się z zamiarem ruszenia dalej w wyznaczoną stronę. Poczułam silny ucisk na mojej ręce zaraz nad nadgarstkiem.
-Może ci pomóc? Gdzie chcesz się dostać? –spytał.
-Po pierwsze. Proszę mnie puścić, po drugie nawet nie miałbyś czym mnie podrzucić, a po trzecie nie potrzebuję niczyjej pomocy, dam sobie radę sama. –warknęłam. Chłopak widocznie zdenerwowany jeszcze mocniej zacisnął uścisk. Byłam przyzwyczajona do bólu ale mimo to wydałam z siebie odgłos niezadowolenia.
-Nie takim tonem kochana, nie masz pojęcia kim jestem. –powiedział uśmiechając się z wyższością. Naszą konwersację przerwał warkot silnika, zbliżał się do nas jakiś samochód. Cholera! To moje auto! –pomyślałam i stanęłam jak wryta. Jakim cudem moje auto samo jedzie? No rozumiem, że na świecie są rzeczy dziwne ale nie aż tak. Nagle samochód się zatrzymał i wysiadł z niego chłopak. Z postury był bardzo podobny do pierwszego nieznajomego ale był młodszy. Obstawiam, że jest w moim wieku.
-Puść ją. –powiedział spokojnie.
- Spoko tak się tylko drażniłem –powiedział i puścił moją rękę po czym przywitał się po przyjacielsku z ,,młodym”
-Jak… -zaczęłam ale przerwano mi.
-Spokojnie zauważyłem pusty samochód i domyśliłem się, że jest zepsuty więc troszeczkę pogrzebałem i gotowe. Miałem zamiar odstawić go na jakiś parking i zgłosić policji, że go znalazłem ale skoro znalazła się właścicielka to chyba problem sam się rozwiązał. –wszystko mi wyjaśnił. Muszę przyznać, że był bardzo przystojny.
-Jak masz na imię? –spytał ten starszy, przynajmniej wydawało mi się, że jest starszy.
-Ashley –odpowiedziałam niepewnie.
-Ja jestem Zayn, a to Isaac. –powiedział wskazując najpierw na siebie a potem na młodego chłopaka.
-Miło mi. –powiedziałam. –Nie chcę być nie miła ale śpieszy mi się. Dziękuję za naprawę samochodu. –skończyłam i udałam się w stronę mojego już działającego auta.
-Do zobaczenia. –odpowiedzieli jednocześnie. Głupio było mi zostawiać ich samych w takim miejscu ale bałam się ich. Wsadziłam kluczyk do stacyjki, przekręciłam i ruszyłam w stronę wyznaczoną przez GPS. Jechałam zastanawiając się kim byli ci kolesie, dlatego dalsza droga minęła mi dość szybko. Nawet się nigdzie nie zgubiłam co w moim przypadku było dość dziwne. Gdy zaparkowałam wyciągnęłam walizki z bagażnika i udałam się do budynku. Był ogromny, w stylu gotyckim i takim…starodawnym. Po przejściu przez drzwi główne ujrzałam pełny hol ludzi. Dostrzegłam w tłumie Panią Hatt, która była moim tutejszym opiekunem.
-Dobry wieczór. –przywitałam się.
-O Ashley już myślałam, że ci się coś stało. Chodź za mną. –powiedziała i wskazała żebym ruszyła za nią.  Po kilku minutach staliśmy przy drzwiach z numerem 347. Kobieta spojrzała na mnie uśmiechając się serdecznie.
-Proszę, tutaj będziesz mieszkać. Masz współlokatorkę. –powiedziała podając mi klucze. Wzięłam je, grzecznie podziękowałam i weszłam do mojego nowego miejsca zamieszkania. Ujrzałam blondynkę z długimi kręconymi włosami, która już zaczęła się rozpakowywać.
-Hej. –powiedziałam.
-Cześć, jestem  Caroline ale mów mi Car. Będziemy razem mieszkać? –spytała, chociaż to było raczej pytanie retoryczne.
-Tak.
-Super. –podeszła do mnie i mocno przytuliła po czym szybko odskoczyła.
-Jesteś lodowata. –powiedziała. Cholera! Mam nadzieję, że się nie domyśli, z resztą kto normalny by się domyślił, że może mieszkać z kimś albo raczej z czymś takim jak ja.
-Trochę zmarzłam. –odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Dziewczyna odetchnęła.
-A już myślałam, że jesteś….


.............................................................................................
No i jest pierwszy  rozdział. Początki zawsze są trudne więc z góry przepraszam za wszystkie błędy i obiecuję, że akcja się dużo bardziej rozkręci. No i przepraszam, że taki krótki.
 Liczę na wasze komentarze.

5 komentarzy = next